Zmiana nazwiska a przychylność urzędników
Słowo wstępu: W domu rodzinnym było mało przyjemnie. Ojciec despota – historia, jakich wiele: terroryzowanie psychiczne mamy i mnie, ciągła nieobecność spowodowana pracą, awantury po alkoholu, wielokrotne „wyrzucanie” mamy i mnie na ulicę w alkoholowo-emocjonalnym amoku, brak zainteresowania moim życiem poza rzuconym od czasu do czasu „jak tam w szkole?”, przemoc werbalna w odpowiedzi na każdy sprzeciw z naszej strony, wieloletni romans weekendowy z inną kobietą i wiele innych. Ale te szczegóły są mało istotne dla celu tego posta. W skrócie mówiąc, jedyne, co mam po ojcu, to traumatyczne dzieciństwo i nazwisko. Mimo więzów krwi jesteśmy dla siebie de facto obcymi ludźmi – on nie wie właściwie nic o mnie i vice versa. Nie ma mowy o jakiejkolwiek relacji, miłości czy wsparciu, nigdy ich nie było, nie ma i nie będzie. Jestem teraz ok. miesiąc od rozpoczęcia pierwszej poważnej pracy (a więc i od uzyskania niezależności finansowej), która będzie ode mnie wymagała przedstawiania się co najmniej kilka razy dziennie. Ta niezależność to główny powód, dlaczego czuję się gotowy na odcięcie się raz na zawsze od ojca. Nie jestem tego jednak w stanie zrobić, słysząc/widząc jego nazwisko przyłączone do mojego imienia zawsze, gdy muszę się przedstawić. Czuję obrzydzenie za każdym razem, gdy muszę je napisać lub wypowiedzieć. Stąd kiedy tylko mogę podaję dowód zamiast się przedstawiać. O zmianie myślę, odkąd miałem 14-15 lat. Chcę przyjąć nazwisko panieńskie mamy.
Ostatnie tygodnie spędziłem na pochłanianiu wszystkich znalezionych informacji dotyczących samej procedury, używanych przez ludzi argumentów w uzasadnieniach wniosków oraz porażek i sukcesów poszczególnych osób starających się o taką zmianę. Przeczytałem chyba wszystkie dostępne wyroki WSA i NSA z uzasadnieniami w sprawach o zmianę nazwiska. Zapoznałem się z każdym postem i komentarzem na reddicie, który znalazłem w tej tematyce.
Po całym tym researchu doszedłem do mało odkrywczego wniosku, że wszystko zależy od przychylności (lub jej braku) konkretnego urzędnika rozpatrującego dany wniosek.
Czytałem o ludziach, których całym uzasadnieniem było „swój wniosek motywuję zerwaniem więzów z rodziną i nieutożsamianiem się z dotychczasowych nazwiskiem” i dostawali pozytywną decyzję ot tak. A z drugiej strony spektrum o ludziach, którzy mieli sytuację rodzinną bardzo zbliżoną do mojej, gdzie dopiero sąd nakazał urzędom ponowne rozpatrzenie ich spraw, po kilkunastu miesiącach prawnej walki, pisania kolejnych odwołań i dostaniu odmowy od wojewody (już po odwołaniu się od decyzji USC) z wyjaśnieniem, że przecież „zmiana nazwiska nie wymaże przykrych wspomnień z dzieciństwa” i że „sama niechęć powoda wobec swojego nazwiska nie spełnia kryterium ważnego powodu”. W wyrokach sądów i na stronach różnych USC często pojawia się wzmianka o tym, że konieczne jest zobiektywizowanie argumentów użytych w uzasadnieniu wniosku. I tutaj pojawia się problem, bo nie wiem, jak mogę przedstawić jakiekolwiek obiektywne dowody na to, że nazwisko mojego ojca jest dla mnie bolesnym psychicznym piętnem i że pozbycie się go z mojego życia będzie dla mnie ogromną zmianą na lepsze. Wszystko, co opisałem wyżej, działo się za zamkniętymi drzwiami. Nigdy nie była wzywana policja, nie było niebieskiej kary, pomocy społecznej pukającej do drzwi itp. Ja nigdy nie dokonywałem samookaleczeń ani nie prezentowałem żadnych zachowań, które by zwróciły uwagę kogoś z zewnątrz, że w domu coś jest nie tak. Na papierze mój ojciec był i jest człowiekiem krystalicznym, który wzorowo dbał o żonę i syna. Jedyny „obiektywny” dowód na poparcie mojego uzasadnienia, jaki jestem w stanie wymyślić, to odręcznie spisane oświadczenie mojej mamy po prostu potwierdzające moje słowa. Ewentualnie jakieś zaświadczenie od psychiatry, że nie wymyśliłem sobie tego wszystkiego i że nie jest to kaprys, który mam od wczoraj. Ale czy takie załączniki do wniosku o zmianę nazwiska są uznawane za obiektywne? I czy w ogóle są potrzebne?
Mimo że wykładnia sądów administracyjnych potwierdza, że trwały uraz psychiczny jest wystarczająco ważnym powodem do zmiany nazwiska, to pojawiła się we mnie obawa, że samo to, że opiszę swoją historię i nią umotywuję chęć zmiany nazwiska, może być dla urzędnika niewystarczająco ważnym albo niewystarczająco obiektywnym powodem i dostanę decyzję negatywną. Bardzo chciałbym uniknąć konieczności pisania odwołań i ciągania się z urzędami po sądach. Tym bardziej że otrzymanie raz prawomocnej decyzji odmownej uniemożliwia podejmowanie kolejnych prób. Dlatego moim celem będzie załatwienie tego już na etapie pierwszej instancji, czyli USC.
Po tym przydługim wstępie zwracam się do Was z dwoma pytaniami:
- Czy polecacie konkretne USC, które przychylają się do wniosków takich jak mój i nie wymagają potwierdzania każdego słowa w nim zawartego? (najchętniej w okolicach Warszawy, ale jeśli trzeba, to pojadę w dowolne miejsce)
2. Czy warto zatrudniać prawnika, żeby przygotował taki wniosek, czy można to napisać samemu nieprawniczym językiem? Czy to, przez kogo został on napisany, może mieć znaczenie dla jego pozytywnego lub negatywnego rozpatrzenia? A jeśli prawnik, to czy możecie polecić konkretne nazwiska?
Będę bardzo wdzięczny za każdą opinię i radę, szczególnie od osób, które ubiegały się o zmianę nazwiska w ciągu ostatniego roku.
Wszystkim z góry dziękuję <3