Czy ludzie naprawdę wierzą, że państwo powinno pokrywać wszystkie ich koszty związane z posiadaniem dzieci?

Już od jakiegoś czasu zdaję sobie sprawę z tego, że (w mojej opinii) 500+ i całe to rozdawnictwo w niezbyt pozytywny sposób wpłynęło na mentalność Polaków, ale od w ostatnich tygodniach jakoś już całkowicie ręce mi opadają.

Czytam właśnie artykuł na Onecie o tym jak "biedni" rodzice płaczą bo zakupy do szkoły drogie, a oni tylko 300 zł dostają na początek roku szkolnego.

No [wybierz dowolne niecenzuralne słowo]! Nie dość, że dostają każdego miesiąca 800zł na każde dziecko i jeszcze 300 zł to teraz jęczą bo wydatki na początek roku przekraczają 300 zł. No dobrze, tylko oni na potrzeby związane z wychowywaniem dziecka dostaną w tym miesiącu nie 300 zł, nie 800 zł, tylko 1100 zł. Z pewnością to wystarczy i na wyprawkę do szkoły i na jeszcze inne potrzeby.

Podobnie było w zeszłym tygodniu z "babciowym" (strasznie głupia nazwa) i wzrostem cen za żłobki.

No bo jak to tak, że wcześniej trzeba było płacić 700 zł że swojej kieszeni, a teraz dostaje od państwa 1500 zł i jak opłacę z tego żłobek to nic mi nie zostanie. No tylko że zostanie, te 700 zł które dotychczas szło z twojej kieszeni.

Inna już odleglejsza sytuacja to były laptopy w czasie pandemii. Państwo od kilku lat regularnie co miesiąc przelewa kilka stów "na dzieci" i nagle się okazuje że w 2020 roku dzieci nie mają tak podstawowego narzedzia do nauki jak komputer. No i oczywiście to państwo powinno ten komputer zapewnić, pomimo przelewów z kasą co miesiąc.

Mam wrażenie że ludzie te wszystkie "plusy" i dodatki traktują jak jakiś bonus dla siebie za posiadanie dzieci, a nie środki na koszty związane z dziećmi. Oni dostają kasę a koszty powinno pokryć państwo.

Kiedyś takie nastawienie miał tylko jakiś mimo wszystko drobny procent patologii na zasiłkach. Dzisiaj takie podejście coraz częściej mają ludzie których i tak stać na to żeby te koszty ponieść ze swojej kieszeni. Moim zdaniem to jest straszne.

I zanim ktos powie że koszty wychowania dzieci są większe niż 500 czy 800 plus i inne dodatki - tak wiem, ale te wszystkie zapomogi, benefit czy jakkolwiek tego nie nazwać mają być wsparciem a nie 100% pokryciem kosztów.

Jeśli na wyprawkę do szkoły wydajesz 500 zł to się ciesz że żyjemy w państwie w którym możesz liczyć na pomoc w pokryciu 60% tych kosztów, a nie narzekaj że dali tylko 300 zł.

Wygadałem się, trochę mi ulżyło, życzę dobrej nocy bo jutro do pracy.