O co chodzi z kultem "śmiania się z samego siebie"?

Słuchałem dziś w radiu zapowiedzi audycji, zapowiadano gościa, który jest fajny, a do tego "umie śmiać się z samego siebie", bo to przecież ważne, a nam (w domyśle Polakom chyba) tego brakuje. Od dawna słyszę ten tekst jak mantrę w mediach, rodzinie, a nawet w szkole. Że to objaw inteligencji i wyższej kultury. Przyznam, że nikt z ludzi, których autentycznie podziwiam i szanuję nie śmieje się z samego siebie. Poczucie humoru i dystans do świata - owszem, ale ten tekst kojarzy mi się z telewizją śniadaniową z horoskopami dla Grażyn, albo z kiepskimi kabaretami. Skąd się wziął do diabła ten krindżowy tekst?